Kolejny dzień naszego pielgrzymowania to Loreto – Sanktuarium Świętego Domku poświęcone Najświętszej  Maryi Pannie. To tutaj znajduje się domek, w którym Maryja urodziła się,  mieszkała i otrzymała anielską zapowiedź boskiego macierzyństwa. Ziemskie mieszkanie Maryi składało się z dwóch pomieszczeń groty wykutej w skale i części dobudowanej z kamienia. W tym miejscu znajduje się figurka Matki Bożej z Dzieciątkiem na ręku. Jest piękna, o ciemnej twarzy w długiej złotej sukni pokrytej diamentami.  Postać pierwotna została zniszczona w pożarze w 1921 roku. Obecna figurka  Maryi, której dzisiaj  oddaliśmy  cześć wykonana jest z drewna cedrowego pochodzącego z Libanu. W milczeniu i krótkiej modlitwie powierzyliśmy się naszej Matce.

W dzieje sanktuarium Matki Bożej w szczególny sposób wpisali się Polacy. W kaplicy polskiej na ścianach znajdują się wyobrażenia dwóch wielkich bitew ważnych dla Europy i Chrześcijaństwa: „Cud nad Wisłą” i bitwa pod Wiedniem, z której to do skarbca sanktuarium oddano zdobyczny namiot turecki – obecnie przerobiony na baldachim. Jednak największe zasługi dla Loreto mają polscy żołnierze, którzy w czasie II Wojny Światowej pospieszyli z ratunkiem dla świątyni na którą Niemcy zrzucili bomby zapalające – chcąc w ten sposób ukarać Włochów za to, że przeszli na stronę aliantów.

Następnie udaliśmy się w dalszą drogę. Jadąc wybrzeżem Morza Adriatyckiego do miejsca oddalonego od Rzymu o 180 km. Podziwialiśmy  gaje oliwne, winnice i kolorowe oleandry które z okna naszego dość wygodnego autokaru wyglądały przepięknie. Naszym celem było Manoppello. Historia relikwii - wizerunku Chrystusa cierpiącego utrwalonego na niezwykle delikatnym i najcenniejszym materiale świata jest niezwykła.  Legenda głosi, że w 1506 roku pewien nieznany pielgrzym przyniósł ją do  kościoła Św. Mikołaja i przekazał rodzinie, która w 1638 roku ostatecznie podarowała obraz Oblicza braciom  Kapucynom. Siostra Blandina Paschalis prowadziła badania, z których wynika, że Oblicze Chrystusa z Manoppello w całości pokrywa się z Całunem Turyńskim więc odnosi się do jednej i tej samej osoby. Chusta jest przechowywana w specjalnej monstrancji zamknięta pomiędzy dwiema szybami. Rozległa twarz Chrystusa wypełnia cały obraz. Jego spojrzenie pozostaje głębokie, przenikające i emanujące niezwykłym ciepłem. Dostąpiliśmy niezwykłego zaszczytu uczestnictwa we mszy świętej, którą celebrowali nasi kapłani ksiądz Leszek i ksiądz Edward. Wraz z nimi koncelebrował ksiądz, który przybył do tego sanktuarium z pielgrzymami z Opoczna.

Popołudniem w rytmie muzyki i słów „Zupa Romana” udaliśmy się w dalszą drogę do San Giovanni Rotondo. Miejscowość, którą rozsławił św. Ojciec Pio leży niemal w sercu półwyspu Gargano (czyli patrząc na „włoskiego buta” jest to ostroga znajdująca się na wschodnim wybrzeżu). Na temat pobytu w sanktuarium jednego z największych świętych XX wieku można by napisać wiele, albo nie napisać nic – bo trudno opisać słowami uczucia, jakie rodzą się w duszy i przemianę jaką przechodzą serca.

Odwiedziliśmy najważniejsze miejsca związane ze świętym z Pietrelciny. Stary kościółek w którym na chórze otrzymał stygmaty. Zobaczyliśmy podziemia nowego kościoła, gdzie do 2008 roku znajdowała się trumna z jego doczesnymi szczątkami świętego Ojca Pio. Następnie odwiedziliśmy małe muzeum w którym przedstawiono szaty i naczynie liturgiczne w których sprawował swoją ostatnią Eucharystię, zobaczyliśmy celę i korytarze klasztorne. Na końcu udaliśmy się do nowej bazyliki w podziemiach której znajduje się ciało świętego. Tu był czas na osobistą modlitwę i napisanie listów z prośbami. Ojciec Pio za życia prowadził obszerną korespondencję z wieloma osobami z całego świata, czego dowód widzieliśmy w jednej z sal w klasztorze. Już wtedy ludzie prosili go o wiele rzeczy, po śmierci korespondencja nie ustała, a wręcz przybrała na sile. A on odpowiada na listy z nieba.

W dniu dzisiejszym towarzyszyło nam słońce  i Ewangelia Świętego Marka, która spływała w nasze serca jak promienie słońca. Jest w nas duch zwiedzania i ciekawości do dalszej drogi a zarazem duch radości, który pozwala nam z uśmiechem na twarzy zachwycać się pięknem przyrody. Zapraszamy do odwiedzenia galerii zdjęć z dzisiejszego dnia.

A teraz coś z humorem:
Jak po góralsku brzmi zdanie.  „Przepraszam czy mógłby Pan powtórzyć, nie zrozumiałem pytania.” Góral na to: „hem”…